wolny-rynek wolny-rynek
234
BLOG

Czy kończy się epoka sejmu i posłów, specjalistów od wszystkiego

wolny-rynek wolny-rynek Polityka Obserwuj notkę 0

Jestem przeciwnikiem utopijnych ustrojów. Sądzę że do takich zalicza się polska demokracja parlamentarna. Jest to klasyczny przykład utopii, gdzie indziej w tej dziwnej, ultrascentralizowanej formie, zarzuconej.

Wiele wyżej roziniętych państw "zbliżyło demokrację do ludzi". Zcentralizowane systemy z okresu "socwiecza"- tragicznego w skutkach wieku utopii społecznych- zwykle zreformowano lub zarzucono.
 
By nie szukać daleko- wswzystkie wyżej rozwinięte kraje sąsiadujące z Polską dzielą się na kraje jako podstawową jednostkę terytorialną. W Polsce ostał się nie tylko scentralizowany system ustrojowy, ale jeszcze- co jest chyba największym skandalem- zachowała się cała "polityczna historiografia"- najzwyklejsza propaganda historyczna mająca umotywować centralizację ustrojową w okresie totalitarnym. Ta skamielina naukowa jest nadal treścią rozmaitych podręczników. 
 
Czytając te teorie możnaby odnieść wrażenie, że od zawsze mieliśmy do czynienia ze strukturą centralnie zarządzaną, ale to tylko dobrze spreparowana totalitarna propaganda, szkoda że nadal żywa. Tymczasem wiele regionów obroniło swoją autonomię do okresu II wojny światowej. W Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, Katowicach i kilku innych miastach ostały się gmachy dawnych regionalnych parlamentów, mających często średniowieczne korzenie i tradycje.
 
Dziś jednak "polityka" spływa na lud z Warszawy. Typowy "poseł centralny" z Warszawy większość swojego czasu poświęca sprawom swojej reelekcji, żyje w dziwnej rzeczywistości jeszcze papierowych gazet, do regionu zagląda rzadko, można odnieść wrażenie że próbuje- niczym surfer- ślizgać się po czubkach fal, zajmując się z wiadomym skutkiem wszelkimi możliwymi sprawami. 
 
Główną sprawą są problemy jego sponsora lub sponsorów, bo zwykle bez dopływu -zwykle zakulisowej- gotówki wiele zdziałać się nie da. Posłowie dziś są sprywatyzowani, nieoficjalnie muszą dorabiać jako lobbyści. Ich gaże ledwie pokrywają koszty kampanii wyborczych. Z tego co otrzymują, ledwie starczy im na wydatki zapewniające reelekcję, jeśli wierzyć zakulisowym opiniom. 
 
Nie chcielibyście być posłem w tych czasach. Możnba być albo ałtsajderem, których niemal nie ma, albo typowym bakbenczerem, zagrzewać tylne miejsca w ławach i służyć jako automatyczna maszynka do głosowania w wielkim, niemożebnie nudnym teatrze kukiełkowym w którym z rzadka coś się dzieje. Nie wiem czy istnieje wiele systemów parlamentarnych w których posłowie płacą kary pieniężna za "złe głosowanie" i w którym "odtajnia się" tajne głosowania. Fanpejdż tego podium dyskusyjnego zdobył 20 "lajków" w sieci społecznościowej, gdy sprawdzałem to kilka dni temu. Dziś miał 13.
 
Typowy poseł to niezwykłe mydło & powidło, wszystko & nic, Warszawa & prowincja, miasto & wieś, konserwatyzm & liberalizm. Dziwaczna utopia ustrojowa stworzyła tą instytucję- nie zauważając, że ona znaczy dziś bardzo niewiele, a już zupełnie najmniej- w świecie młodych pokoleń. 
 
Dziwne warunki wynagrodzeń, pozycja zawodowa która wcale nie jest pewna ani atrakcyjna, bardzo ograniczone możliwości kariery w środowisku nie cieszącym się publiczną estymą, a często wręcz jawną i otwartą pogardą. Wbrew opinii "polskiego politologa" twierdzącego że politycy są "elitą", zaprzeczę. Prawdy z "polskich podręczników" bardzo pachną polityką i zwykle traktowałem je z podejrzeniem. Elitą cywilizacji opartej na wiedzy są raczej ci którzy tą wiedzą dysponują. To np. twórcy aplikacji, deweloperzy, koderzy. To osoby potrafiące zbić majątek na wartościach niematerialnych- by to ująć "księgowo". W Polsce taką wartością niematerialną w okresie transformacji były rozmaite "teczki z hakami"- do dziś żywe są legendy o biznesmenach którzy dzięki kompletowi materiałów do szantaży świata polityków zbili niebotyczne majątki.
 
Przynajmniej ja wychowałem się już w systemie w którym politycy nie byli elitami i nikt, poza owym tak twierdzącym polskim politologiem, nie miał podobnej opinii. 
 
Z perspektywy oglądam wysiłki lokalnych polityków, zadowalających swoich sponsorów, próbujących okiełznać całe mydło & powidło w jakie ich wrzucono, i zastanawiam się, czy to ma jeszcze sens w tych czasach. W wielku krajach rozwijają się inicjatywy na rzecz demokracji bardziej bezpośredniej. Te kraje są jednymi z najbardziej cenionych destynacji emigracyjnych w gronie moich znajomych, rozgaszczających się w różnych częściach świata. 
 
Rozmawiałem swego czasu z młodym człowiekiem który obił się o politykę. Przeprowadzałem z nim wywiad. Gdy wycofywał się z polityki, mówił o swoim rozczarowaniu i o ogromnej presji czasowej- nagle znalazł się pod ogromną presją czasu, musiał wykonywać bardzo wiele czynności w bardzo krótkim czasie. Podobne "życie na spidzie" jest codziennością wielu posłów, próbujących się "utrzymać na fali". Po jakimś czasie tracą nawet zdolność czytania czy pisania, żyjąc w świecie telewizji. Nie ogląda jej coraz większa częśc elit część młodszych pokoleń.
 
Zawodową cechą zawodu parlamentarzysty w Polsce jest pobieżność. W świecie dbałości o drobne detale świat polskiego polityka wydaje się potwornie nieuporządkowanym chaosem i niezwykłą tymczasowością. 
 
Jak to pokonano w krajach gdzie "demokracja pośrednia" jest jeszcze nie-tak-potworna? Zwykle okrojono do minimum kompetencje rządów i urzędów centralnych, wszystkie możliwe sprawy przekazując do krajów (landów) czy regionów. Dewolucja, decentralizacja pozwalała odciążyć centralne organy władzy od zalewu wszystkimi drobnostkami. Istotne decyzje podejmowano w skali regionów, tam tworzono prawa i ustawy.
 
W Polsce "stopnia pośredniego" w ogóle nie ma, jako że polityczna autonomia regionów nie istnieje w ramach utopijnego ustroju. Wątpię czy to się zmieni. Możliwe że przybliżenie organów ustawodawczych do ludzi podniosłoby ową półdemokrację pośrednią z upadku. 
 
Od lat prowadzę tytuł opisujący prace polskich parlamentarzystów, i mam jak najgorsze wrażenia. Ci ludzie chyba nie zdają sobie sprawy, jak bardzo są niepopularni, nieznani i - w większości nierozpoznawali z ich ogółu. Ci dziwni specjaliści od wszystkiego są przede wszystkim wytworem starszych pokoleń i ich świata wartości. 
 
Młodsi ludzie pochowali polską demokrację pośrednią w uroczystym pogrzebie i z wielką pompą, głosując po prostu nogami. Wytwór "pokolenia Solidarności" po prostu nie przyjął się, podobnie jak "teatralne" podziały na "strony sceny" w politycznym theatrum. Młodsi - jak powkazują statystyki, omijają wybory szerokim łukiem. Nie uczestniczą zwykle w żadnym życiu politycznym, być może zraziwszy się. Ten świat się kończy. Po prostu się nie sprawdził i nie przyjął. 
 
Co będzie po "aktorach" świata demokracji pośredniej? Czy, wzorem Szwajcarów, będziemy głosować korespondencyjnie lub w referendach nad projektami kolejnych ustaw? To zależy już nie od "aktorów", ale raczej od zwykłych, szarych ludzi, którzy mogą się zorganizować aby zapełnić tą- jakże wyraźną- pustkę po upadającym i zanikającym systemie wybierania specjalistów od mydła & powidła. 
 
wolny-rynek
O mnie wolny-rynek

Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com Czasopismo Gazeta Poselska Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka